Rodzinne spotkanie. Nic szczególnie formalnego - ot zwykły niedzielny obiad. Po solidnej porcji cannelloni, placku ze śliwkami i kawie siadam na kanapie i wyciągam druty. Rodzina przyzwyczajona więc szczególnej sensacji nie wywołuję.
- Co to będzie? - pyta tata.
- Szal - odpowiadam.
- Co za kolory - zachwyca się mama.
- Ano właśnie. Takie ogniste - wzdycham, bo nie do końca wiem, co kierowało mną przy wyborze tej włóczki.
- Eee, mogą być - stwierdza narzeczony, będący ostatnio decydującą instancją w sprawach mojego ubioru.
Tata przez chwilę przygląda się badawczo szalowi Estuary vel Ognista Rzeka.
- Przypomina mi to farsz do cannelloni...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz