sobota, 20 czerwca 2015

Mrożąca krew w żyłach historia pewnego kremu


Jak zrobić krem z serka mascarpone?

Teoretycznie bardzo prosto - sparzyć jajka, żółtka ukręcić z cukrem w mikserze, następnie dodać je do serka mascarpone i wymieszać. Powinien wyjść pyszny krem.

Jak było naprawdę?

Najpierw optymistycznie zabrałam się do pracy - robiłam ten krem już wiele razy i był bezproblemowy.
Żółtka z serem ucierały się świetnie, gdy nagle...
Nagle...

Stała się straszna rzecz.

Krem się ZWARZYŁ.

Desperacko ucierając chwyciłam za telefon.

 - MAMA!!! Zwarzył się!!! Co robić??? Czy to się jeszcze da uratować???

Jak wiadomo, w sprawach kulinarnych mamy bywają ekspertami.

 - Mnie sie nie udało - powiedziała ponuro mama. - Sprawdź w internecie.

Sprawdziłam w internecie, znalazłam jakieś wskazówki i zabrałam się za ratowanie sytuacji.
Wodę po jajkach z powrotem wstawiłam na gaz (była jeszcze gorąca, więc zagotowanie nie zajęło dużo czasu). Krem z makutry przełożyłam do metalowej miski i zaczęłam to ucierać na parze.

Krem rozpuścił się całkowicie.

Pełna nadziei wstawiłam go do zamrażalnika, żeby się schłodził i zgęstniał.

Po pół godzinie straciłam resztki nadziei - nie tylko nie gęstniał, ale stygnąc - znowu się warzył.
Pozbawiona nadziei postanowiłam go znowu podgrzać i dodać do niego mąkę ziemniaczaną, robiąc z niego coś na kształt budyniu.

Wlałam go więc do garnka, przygotowałam magiczną trzepaczkę (jej magia polega na tym, że nie robią się grudki), mieszankę mąki ziemniaczanej i pszennej i włączyłam gaz.
Budyń robił się jak złoto, gdy nagle...

Krem znowu się zwarzył.

Tym razem spektakularnie - w żółtawym oleju pływało coś, co przypominało lane kluski.

Nie było już nic do stracenia.

Wlałam powstałą substancję do miksera i zmiksowałam.

I tu pierwsze pozytywne zaskoczenie - bo zmiksowało się na gładko, co więcej - było smaczne.

Schłodziłam go znowu (zachował konsystencję), bojąc się, że jest za rzadki dodałam trochę masła - nadal OK.

W końcu przygotowałam tartę.

Kuchnia przypominała pobojowisko - brudny mikser, mnóstwo brudnych misek, garnków, łyżek, na środku podłogi maszyna do lodów wyciągnięta z zamrażalnika, żeby zrobić miejsce na miskę z kremem...

Ale - udało się. Ciasto było gotowe. Wyglądało bardzo ładnie i chyba było smaczne - choć teraz nie byłabym w stanie wmusić w siebie ani odrobinki.

Tylko czekam, jak jutro ktoś z gości zapyta niewinnie:

- A jak zrobiłaś ten krem?


2 komentarze:

  1. I jak smakowało? bo wygląda baaaardzo smakowicie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Okazało się, że smak idzie w parze z wyglądem. Goście byli zachwyceni.
      Krem - koniec końców - był pyszny.
      A ja muszę opracować jakąś prostszą metodę robienia go. ;)

      Usuń